Maciej Lubiak treningowo w Rajdzie Wisły
Maciek Lubiak, który nie skrywa swojej sympatii do rajdów rozgrywanych w okolicach Wisły i Cieszyna, postanowił wystartować właśnie w tegorocznym Rajdzie Wisły. Dla kierowcy Hyundaia i20 R5 ma być to trening przed finałową rundą Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski – Rajdem Dolnośląskim.
Rozmawiamy świeżo po zakończonym Rajdzie Śląska, w którym wygrałeś odcinek specjalny, walczyłeś o miejsce na podium klasyfikacji generalnej. Miło było widzieć Twoje nazwisko na górze tabeli wyników…
Maciek Lubiak: Niesamowite zawody. Jechałem swoim tempem, nie patrzyłem na czasy i nie analizowałem ich szczegółowo. Cały rajd był dla nas bardzo dobry. No może za wyjątkiem momentu pod koniec, gdy spadł deszcz, a my mieliśmy w aucie tylko slicki (uśmiech).
Brałeś udział w Rajdzie Wisły jeszcze zanim rozpocząłeś karierę w mistrzostwach Polski. Jak to wspominasz?
Tak, w Rajdzie Wisły wystartowałem pierwszy raz w 1997 roku jako „K”, zbierając punkty do licencji. Moim pilotem był wtedy Rafał Procner, jechaliśmy Fiatem Cinquecento w kolorze kanarkowym.
Wspominałeś wiele razy, że darzysz ten rajd szczególną sympatią, dlaczego?
Dla mnie start na tych terenach to coś wyjątkowego, ma w sobie specyficzny klimat, kojarzy mi się z dużą ilością świeżego powietrza, zapachem jesieni. Ten klimat po lecie zawsze ma szczególną atmosferę. Tamtejsze odcinki są wspaniałe, wymagające, techniczne, mają trudne nawierzchnie, ale też kojarzy mi się z życzliwymi ludźmi. I oczywiście kultowe odcinki jak Salmopol, Kubalonka, Wisła Malinka. To jest coś! Jak o tym opowiadam, to aż się uśmiecham.
Pamiętasz swój pierwszy udział w Rajdzie Wisły, jako rundzie RSMP?
Startu w pierwszym rajdzie jako zawodnik już z licencją nie pamiętam tak dokładnie. Ale jedno co utkwiło mi w głowie, to odcinek, jaki jechałem wtedy. To była Kubalonka poprowadzona w górę i w dół. Miała czterdzieści parę kilometrów! Tamte czasy to wielki żywioł rajdowy. Człowiek wtedy walczył bardziej sam ze sobą niż z trasami. To początki mojego prawdziwego ścigania. Jeśli dobrze kojarzę to właśnie podczas tego rajdu w 2000 roku zostałem mistrzem Pucharu Seicento, po rozegranych nocnych odcinkach o długości kilkudziesięciu kilometrów!